Dlaczego praca jest lepsza niż studia? I czy ,,prawdziwe dorosłe” życie poza studiami jest przerażajace?
Każdy kto studiował weterynarię chociaż jeden dzień wie, że to nie jest spacerek po kwiecistej łące edukacji. Ale ogólnie z całego mojego długiego szkolnego procesu czerpałam sporą satysfakcję. Większość z Was to młode osoby, które studiują i jedyne nad czym spędzacie swoje młode życie to właśnie edukacja. Jeśli ktoś z Was nie pracował podczas studiów, studiował przez wiele lat (może nawet dwa kierunki) będzie to oznaczało, że ,,prawdziwe” dorosłe życie zaczniecie bliżej 30-ego roku życia. Dzisiejszy post skierowany jest właśnie do tych, który boją się tego co po studiach i czują, że nadchodzące wyzwania pierwszej pracy mogą przytłoczyć. Spieszę z doniesieniami, że chociaż swój studencki okres uwielbiałam to w pracy… jest po prostu lepiej. I już mówię dlaczego.
Po pierwsze CZAS. Pomimo planów zajęć na studiach, nie wiem jak wy, ale ja ciągle miałam wrażenie, że mam coś do zrobienia. W końcu prawie w każdym tygodniu na weterynarii można spodziewać się wejściówki, odpytki, wisi nad nami widmo kolokwium, które jest za dwa tygodnie. Tak naprawdę ma się wrażenie, że studiuje się 24/7. Nie ukrywam też, że zawsze miałam ogromne problemy z planowaniem swojego odpoczynku. ,,Przecież nie pojadę gdzieś na weekend, bo mam w tym tygodniu kolokwium”. A jeśli nawet coś zaplanowałam to miałam wyrzuty sumienia. Pomimo tego, że w pracy obiektywnie spędzam więcej czasu (mam też obowiązki po pracy) zaplanowanie odpoczynku przychodzi mi o wiele łatwiej. Wiem, że muszę o siebie zadbać, wyspać się i zresetować, żeby następnego dnia opiekować się swoimi pacjentami. Świetne jest też planowanie urlopów – po prostu od tego do tego dnia nas nie ma i tyle. Bardzo się staram też nie pisać i mówić o pracy po godzinach (chyba, że to już dosłownie sprawa życia i śmierci). Wypalenie w tej profesji czyha na młodych lekarzy i trzeba na takie rzeczy zwracać uwagę.
Nie ma też co ukrywać, że kolejną zaletą pracy są PIENIĄDZE. Przez większość studiów dostawałam stypendia więc jakąś tam gratyfikację za swoje wysiłki miałam. Ale dostanie w końcu pierwszej wypłaty za coś co się studiowałam prawie 6 lat jest nieporównywalne. Kiedyś przeczytałam zdanie, że w XXI wieku prawdziwe uczucie wolności może zapewnić tylko wolność finansowa. Podpisuję się pod tym.
Studenckie UCZUCIE STRACHU. Nie wiem jak Wam, ale mi towarzyszyło w większym lub mniejszym stopniu przez całe studia. Dokładnie pamiętam moment kiedy dowiedziałam się, że przedmioty sekwencyjne nie są tylko na 1 roku, ale można też czegoś nie zaliczyć i musieć poprawiać nawet 6 rok. Jeśli ktoś odczuwa dużą presję, żeby studia skończyć w terminie to jest to mega stresogenne. Oczywiście strach przed utratą pracy też jest dla wielu paraliżujący. Niemniej jednak każdy zdaje sobie sprawę, że miejsca pracy i warunki są różne. Szczególnie na początku powinno się szukać, aż znajdzie się to odpowiednie. Plus wydaje mi się, że społecznie o wiele bardziej akceptowalne jest powiedzenie, że ,,hej, zmieniam prace, bo warunki mi nie odpowiadają” niż przyznać, ze zawaliło się coś na studiach. Większość z nas i tak będzie miejsca pracy zmieniała kilka razy w ciągu życia zawodowego. Ba! Przecież niektórzy się przebranżowią się całkowicie. Dlatego presja pod tym względem uważam, że jest dużo mniejsza.
Czy każdy będzie miał podobne przemyślenia? Oczywiście, że nie. Pierwsza praca to też kolizja oczekiwań vs rzeczywistości. W moim środowisku, od pierwszego roku tak naprawdę panowała kultura mówienia,,jak to po studiach jest źle, jak kasy mało, a pracy w ogóle nie ma”. Dlatego ja raczej byłam z tych przygotowujących się na najgorsze. Ale też mam świadomość, że jestem w dość specy ficznej sytuacji i pracuję w innym kraju. Doniesienia od znajomych z Polski też mam przeróżne.